Strona:Zegadłowicz Emil - Motory tom 2 (bez ilustracji).djvu/353

Ta strona została przepisana.

Z tragicznym odejściem Mili, z jej bezpowrotnym odejściem miało się wszystko skończyć definitywnie; jakby kto przeciął druty alarmowego dzwonka. Cisza.
I nie szło tu wcale o mizerne zagadnienie wygody. Eh! Nie to! — Przecież nie przekreślał dążenia! Niema chyba niczego nad to niewygodniejszego w świecie! I tu wartość woli i charakteru leży nie tyle w zdobyciu nadzwyczajnych rezultatów ile w przezwyciężeniu bezwładu i kuszącego lenistwa; już to samo jest miarą człowieka.
Więc nie! — szło tu raczej o przebyt dogodny do rozważań najdalszych, do ogarnięcia „bytu“ i jego tajemnic (źródła i ujścia życia), z równoczesnym wykreśleniem z słownictwa pisarskiego tych słów, które rzekomo wyczerpując treść pojęć, wcale tej treści nie zbliżają, przeciwnie, oddalają ją w północne sfery, gdzie zapadają w długi, zimowy sen.
Cyprjan wierzył, że tak tylko jest ważnie: dążyć w samotności do własnego wzwyżenia i decyzji myśli, a to, sprecyzowane jasno i dobitnie, gwarantowałoby eo ipso wzwyżenia i decyzje innych; stałoby się wymiarem epoki.
Z tym miała się połączyć akcja stanowcza (?!), obronna postawa wobec wszelkiego uwodzicielstwa z tamtej strony, wobec jakiejkolwiek (więc i instynktowej) potrzeby wciągania w zakrój i rozrost świadomości elementu energetycznego płci.
Plany! Aprioria! — czy to nie wróży przegranej? — jak wszelkie plany...
I, czy to możliwe? — rozważyć! — czy istnieje cośkolwiek poza przyrodą? — dowieść! — czy spo-