Strona:Zegadłowicz Emil - Motory tom 2 (bez ilustracji).djvu/385

Ta strona została przepisana.

Umieram z tęsknoty — i przed czymś ratować cię chcę! — przed czym? — Cyr! Cyr! — Halo Cyr!!! — nie słyszysz mnie! oh — nie, nie, nie! — nie mogę więcej!
Maura.
P. S. — oto spójrz: już krew! i jeszcze będzie; i potem jeszcze! — rząd wojska i kleru — cóż mogło nas spotkać gorszego! — oto i rezultaty!
„Niepodobieństwem jest zwalczać ideę sprawiedliwości społecznej świata pracy bez wyzysku i panowania klasowego“. To rzekł Sinclair ale nie ten noblista; Upton.
— Junta! Junta! — O, Cyr! co nas jeszcze czeka...
M.

— — — — — — — — — —

W dzień przed definitywnym wyjazdem wykończył Fałn książkę. Obliczenie (no, doliczywszy te zwłoki i „przezczasy“) precyzyjne. Radował go ten dowód, to, że mechanizm jest skrupulatny i „na sekundę“; jak nieseryjny zegarek szwajcarski „do jednej ósmej sekundy“.
Teraz dopiero naszło nań znużenie bezgraniczne! — tylko leżeć — leżeć — leżeć: — nic nie czytać, nic nie wiedzieć, nic nie myśleć! — — odpocząć! — Słowo to pod przymkniętymi powiekami było jak stukot kół wagonowych, lecz już powrotnych — wraca już, wraca — — od—po—cząć — od—po—cząć — — Stukot kół był jak szybki puls przerażonej krwi.
Ostatniego wieczoru poszedł z Wisią do lasu.
Było pogodnie i chłodno. Po górach przesuwał się nikławy odblask zachodu; oglądało się słońce;