Strona:Zegadłowicz Emil - Motory tom 2 (bez ilustracji).djvu/428

Ta strona została przepisana.

Minuta milczenia.
Po Cyprjanie Fałnie przemawiał młody poeta robotniczy, towarzysz Andrzej: diabli gejzer. Płonący wicher objął halę — parzył — oślepiał.
Las podniesionych pięści: pożegnanie.
Z pierwszych stojących rzędów wysuwa się młoda, pysznie urodziwa dziewczyna — w czerwonej bluzce i spódnicy czerwonej — płomienna cała, ogniowa prawie — duże, jarzące ślepia — pełne, krwiste wargi — rosła, smukła, strzelista — ciemnorude włosy jak ledwo przygasły stop żelaza, rozwichrzone; pęk czerwonych goździków kładzie na wieko; — odłamuje jeden, podaje Cyprjanowi:— i wam towarzyszu —
(— przypomnienie odległe — ten kwiat — Marysia — słoneczny dzień — drewniane rumaki cwałują, pędzą, lecą w przestrzeń, w przyszłość — tę właśnie dokonywującą się, dzisiejszą przyszłość —)

Pochód rusza.
Wznosi się trumna.
Cyprjan i ten wysoki, komitetowy, co to opowiadał o zmarłym — w pierwszej parze; w dalszych towarzysze, koledzy zmarłego.
Wysoko rośnie trumna na barkach ludzkich.
Tuż przed nią, z rozwiniętym czerwonym sztandarem, bez emblematów, bez napisów — jeno tak jakby płótno w krwi zanurzone — idzie ona, ta, co te goźdzki; — zwarte, młode, sprężyste nogi, wysokozłuczone biodra, wyrasta z nich grzbiet prosty i giętki, naga, opalona szyja wiąże go ze strzechą włosów, — a głowa podniesiona, — a sztandar na