uśmiecha się ku tym obliczom bliskim — żegna — — i tak straszny żal, że nigdy — — — obłoki odpływają — zachodzą za trumnę — —
I — znów ten szelest matowy i mięki — jak głos pełnego lata, gdy mucha trąci skrzydłem strunę uśpionych skrzypiec —: jedna karta wraca.... Irka.... olbrzymie lustro Świtezi, nachylone nad nim sosny, czesze je wiatr.... i poraz drugi pani Ho: „miedza wieczna się zbliża u rozstajnego krzyża“ — kolumnowa mądrość — ; — karta: ....Mila :...narcyz w lufie karabina, robotnicza wiosna i kształt dotykalny podkowy: w otworach na hufnale grudki ziemi i pyłu z drogi kamienistej — i to wzrusza najgłębiej do dna istoty — a ten szum odległy to w tej chwili szum starego dębu u stóp którego leżała ta podkowa — — —
Olbrzymieje, rośnie trumna na długość miasta i na szerokość — unosi się nad miastem — z bark ludzkich się podniosła — wyciągają ku niej ręce — a twarze ich płoną ekstazą — — a ona zasłania niebo i słońce — dlatego jest tak ciemno, ciemno i coraz ciemniej — — —
Karta —: szelest jej tak dobrze znany, tak bliski, tak przecież niedawny — choć już nie liczy się czas...... — Maura — usta jak sztandar — marsylianka — — o, tak —
— allons enfants de la patrie —
— jeszcze! jeszcze!
— allons enfants de la patrie —
a ponad i zbliska, dotykalnie, tuż:
— wyklęty powstań ludu ziemi —