Tymczasem na wsi przeważały, jak wiadomo, szkoły najniżej zorganizowane, rzadko tylko sześcioklasowe, uprawniające do podjęcia nauki w szkole średniej. Na domiar w tej sytuacji szkoła siedmioklasowa stawała się poniekąd zbędną, co w praktyce prowadziło do dalszego ograniczenia tej kategorii szkół, mających teoretycznie stanowić podstawę systemu nauczania na szczeblu szkolnictwa powszechnego. Był to jeden z owych „rekordów niekonsekwencji”, jakie według określenia Cata-Mackiewicza towarzyszyły reformie jędrzejewiczowskiej. Wprawdzie liczba szkół najniżej zorganizowanych stopniowo zaczęła maleć na korzyść wyżej zorganizowanych, ale był to wzrost zbyt powolny, aby dopływ młodzieży, zwłaszcza wiejskiej, do szkół średnich w sposób istotny zwiększyć. W roku szkolnym 1937/38 ciągle jeszcze 47% szkół na wsi było I stopnia (w roku 1922/23 analogiczne szkoły na wsi stanowiły 70% ich liczby), a więc poniżej sześcioklasowych. Niezależnie od tego sieć szkół średnich nadal pozostawała rzadka, a koszty utrzymania w nich dzieci chłopskich z dala od rodziny oraz opłaty szkolne zbyt wysokie, jak na chłopskie możliwości materialne. Z kolei podział gimnazjów na niższe (4 klasy) i wyższe (2 klasy liceum) poważnie utrudniał dostęp na studia wyższe, gdyż tylko ukończenie liceum dawało to prawo. W sumie więc, jak już wspomniano, dyskryminacja młodzieży wiejskiej (i z małych miasteczek) na studiach wyższych nadal się utrzymywała. Zapewne tkwiło to zresztą w intencjach rządu — jak na to wskazują m. in. okólniki Ministerstwa WRiOP, ustalające kryteria przyjmowania młodzieży do gimnazjów, stawiające dzieci chłopskie na ostatnim miejscu. Był to skutek propagandy kół reakcyjnych, mówiących o „nadprodukcji inteligencji” i rozpowszechnionego w tych kołach sloganu: „chłopi do wideł”, który najbardziej krańcowo, ale i najbardziej otwarcie ujmował prawdziwy stosunek tych kół do sprawy dostępu wsi do oświaty.
Równocześnie uchwalona ustawa o szkolnictwie prywatnym uzależniała tworzenie szkół prywatnych od swobodnej decyzji ministra i władz administracyjnych, czujnie sprawdzających lojalność polityczną wnioskodawców. Wzmagał się nacisk polityczny na nauczycielstwo, realizowany za pomocą polityki arbitralnych przeniesień, z reguły na gorsze stanowisko, często w odległe i obce części kraju, lub zgoła zwolnień z zajmowanej posady nauczycieli niewygodnych władzom sanacyjnym. Dotyczyło to m. in. członków i działaczy Związku Nauczycielstwa Polskiego — najsilniejszej reprezentacji nauczycieli w Polsce, o charakterze zdecydowanie postępowym. Wyrazem szykan pod adresem Związku były m. in. konfiskaty jego wydawnictw, a w końcu nawet bezprawne narzucenie mu rządowego kuratora w 1937 r., co — jak już wspomniano — wywołało akcje protestacyjne i strajki wśród nauczycieli.
Ze skromnych i niełatwych początków wyrastało w Polsce szkolnictwo wyższe. W momencie odzyskania niepodległości istniały w kraju trzy uniwersytety (Jagielloński w Krakowie, Jana Kazimierza we Lwowie i Uniwersytet War-