Strona:Zielinski Historia Polski-rozdzial2.djvu/001

Ta strona została skorygowana.
2
rozdział
drugi
Niepodległości trudne początki
Ogólna charakterystyka sytuacji i najważniejsze zadania

Wolność zawitała do Polski w ostatnich dniach października i pierwszych dniach listopada 1918 r. Z końcem października zaczął się rozpadać austriacki zlepek narodów, 3 listopada cesarz austriacki Karol I zdecydował się na rozejm i wycofanie się z wojny, w tymże dniu bunt marynarzy niemieckich w Kilonii zapoczątkował rewolucję listopadową w Niemczech, 9 listopada rewolucja ogarnęła Berlin i zmusiła do abdykacji cesarza Wilhelma II, w dwa dni później Niemcy skapitulowały.
Gen. Beseler uciekł z Warszawy. W niemieckich oddziałach okupacyjnych pogłębiał się proces rozprzężenia, który wcześniej już ogarnął oddziały armii austriackiej. Na ulicach Warszawy i innych miast zaczęto rozbrajać żołnierzy niemieckich i austriackich. Czyniła to z wielkim zapałem i satysfakcją przeważnie skupiona w POW młodzież, często uczniowie, nie napotykając na ogół oporu rozbrajanych żołnierzy. Jedynie w warszawskiej Cytadeli i paru innych punktach doszło do ostrzejszych zbrojnych starć.
Wzruszenie i radość z odzyskanej niepodległości zepchnęły w tych dniach na plan dalszy troski i dolegliwości, pod których brzemieniem uginał się naród. „Niepodobna oddać tego upojenia, tego szału radości, jaki ludność polską w tym momencie ogarnął. Po 120 latach prysły kordony. Nie ma »ich«: Wolność! Niepodległość! Zjednoczenie! Własne państwo! Na zawsze! Chaos? To nic. Będzie dobrze. Wszystko będzie, bo jesteśmy wolni od pijawek, złodziei, rabusiów, od czapki z bączkiem, będziemy sami sobą rządzili... Cztery pokolenia nadaremno na tę chwilę czekały, piąte doczekało. Od rana do wieczora gromadziły się tłumy na rynkach miast; robotnik, urzędnik porzucał pracę, chłop porzucał rolę i leciał do miasta, na rynek dowiedzieć się, przekonać, zobaczyć wojsko polskie, polskie napisy, orły na urzędach, rozczulano się na widok kolejarzy, ba, na widok polskich policjantów i żandarmów“. Tak pisał świadek wydarzeń, premier i minister Jędrzej Moraczewski. Głęboko i na długo w pamięć