Strona:Zielinski Historia Polski-rozdzial2.djvu/004

Ta strona została przepisana.

Brzeska, który nie ukrywał charakterystycznych obaw: „Wiesz co ci powiem, 53 prezesie — mówił — ja też jestem dobry Polak, pragnę całą duszą, by Polska powstała, cieszę się na ten dzień, w którym się to stanie, nie żałuję naszej krwi i ofiar, ale radość moją wciąż mąci obawa, że my dostaniemy własne państwo, ale niewoli się nie pozbędziemy. Tak ja jak i wszyscy chłopi są przekonani, że niewola może być jeszcze większa niż teraz, bo chłopi jeszcze teraz są za głupi, a panów i urzędników będzie za dużo. Byłoby może lepiej, by to nastąpiło później, gdy chłopi zmądrzeją”.
Silne i masowe oparcie miała idea niepodległości w klasie robotniczej. Najbardziej dobitnie wyrażało się ono w sposób pośredni — poprzez coraz bardziej zdecydowane i masowe wystąpienia robotnicze przeciwko rabunkowym rządom okupacyjnym w Polsce. Z czasem, zwłaszcza po rewolucjach rosyjskich, wystąpienia te w coraz większym stopniu przybierały charakter walki politycznej i coraz wyraźniej odbiegały od bezdroży polityki aktywistycznej, którą przez pierwsze lata wojny uprawiało kierownictwo PPS. W parze z tym szła społeczna radykalizacja haseł i dążeń robotniczych, do czego w niemałej mierze przyczyniły się powroty Polaków z rewolucyjnej Rosji. Gdy w listopadzie 1918 r. rewolucja wybuchła i w Niemczech — Polska znalazła się niejako na skrzyżowaniu dróg rewolucji europejskiej, w sensie nie tylko politycznym, lecz także geograficznym. Już w początkach października 1918 r. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych rządu Rady Regencyjnej podnosiło w jednym z raportów — zapewne nie bez przesady — alarm na ten temat. „Położenie, w którym znalazło się Królestwo za sprawą wojny — czytamy w tym raporcie — z samej natury rzeczy i już od samego początku musiało sprzyjać rozwojowi agitacji radykalnej i socjalistycznej [...]. Ale najgwałtowniejszej, bezpośredniej podniety robocie przewrotowej dostarczył dopiero — jak zresztą należało się spodziewać niechybnie — ruch reemigracyjny. Wielotysięczne, dziś już na setki tysięcy obliczać się dające rzesze wygnańcze niosą z sobą do kraju dwie rzeczy groźne i niełatwo dające się opanować: rozprzężenie społeczne, jako dominują cą cechę własną i celową, zorganizowaną agitację przewrotową, jako naleciałość rosyjską [...]. To awangarda przewrotu, bo kraj nie może im dać ani chleba, ani przytułku”. W podobnych nastrojach wracali reemigranci polscy z Niemiec, a także jeńcy rosyjscy lub uciekinierzy z niewoli niemieckiej, śpieszący do domu, by otrzymać kawał ziemi z dzielonych w Rosji obszarniczych majątków. Z pewnością bynajmniej nie wszyscy oni mogli być uważani za świadomą, zorganizowaną „awangardę rewolucyjną”. Nie zmienia to faktu, że stanowili szczególnie podatną glebę dla haseł rewolucyjnych, a zarazem ich świadomych lub nieświadomych propagatorów. Toteż nie jest przypadkiem, że już wtedy wprowadzono w Polsce coś w rodzaju kwarantanny politycznej, określanej w wielu dokumentach urzędowych jako ważniejsza niż kwarantanna sanitarna.
Nawet w dniach listopadowych, w dniach największego patriotycznego napięcia, hasła i dążenia społeczno-wyzwoleńcze nie zeszły z porządku dziennego. W środowiskach robotniczych i wtedy ponawiały się mniejsze lub większe wystąpienia strajkowe, wiece i manifestacje, dochodziło do starć z żandarmerią i wojskiem. W Dąbrowie Górniczej przybrały one postać strajku powszechnego dla poparcia wybranej 8 listopada Rady Delegatów Robotniczych i za-