najważniejszego sojusznika na wschodzie, starannie unikała zaangażowania się po stronie Polski przeciwko tej Rosji, szczególnie w kwestii granic polsko-rosyjskich. Nie chciała bowiem zrazić sobie „białych generałów”, których imperialistyczne zakusy wobec Polski były dobrze znane. Sojusznik rosyjski miał dla Francji o wiele większe znaczenie niż słaba Polska. W sumie stanowisko mocarstw (a zwłaszcza Francji) w „sprawie rosyjskiej” było wysoce dwuznaczne, a dla Polski niebezpieczne.
Przy całej wrogości do rewolucji rosyjskiej w polskich kołach rządzących zdawano sobie sprawę z niebezpieczeństw, jakie groziłyby Polsce w wypadku przywrócenia białej Rosji „jednej i niepodzielnej”. Był tego świadom m. in. Piłsudski, który w szczególnym stopniu interesował się polską polityką wschodnią i osobiście ją kształtował. Dążył on do stworzenia na wschodzie pewnych faktów dokonanych w postaci podporządkowania Polsce możliwie dalekich tzw. kresów wschodnich, czyli ziem ukraińskich, białoruskich i litewskich. W tym duchu i kierunku szły zabiegi polskiej wielkiej własności, posiadającej na tych terenach rozległe majątki i latyfundia, zagrożone przez rewolucję. Interesy klasowe polskiego obszarnictwa na wschodzie stawały się w ten sposób jednym z najważniejszych, jeśli nie najważniejszym bodźcem do polityki ekspansji na wschodzie, której czołowym rzecznikiem był od początku drugiej niepodległości Józef Piłsudski.
Oczywiście, nie to jednak było przedmiotem głównego zainteresowania prasy i propagandy. Ze szczególną siłą akcentowała ona problem Wilna i Lwowa i ich historycznych związków z Polską. Skupianie uwagi polskiej opinii publicznej na polskiej większości i charakterze tych miast przesłaniało fakt, że w ich otoczeniu dominowała białoruska czy ukraińska wieś oraz żydowsko-polskie miasteczka. Podkreślanie roli kulturotwórczej Lwowa i Wilna oraz polskich dworów ziemiańskich wychodziło naprzeciw silnym emocjom i sentymentom. Polskie tradycje historyczne Lwowa („semper fidelis”) i Wilna stwarzały podatny grunt do akceptacji przez poważne odłamy społeczeństwa walki o utrzymanie polskiego panowania nie tylko w tych dwóch ośrodkach, lecz tak że na rozległych, ukraińskich i białoruskich obszarach „kresowych”. Przypomniało to pod niejednym względem charakter i kierunki propagandy niemieckiej na Górnym Śląsku i innych niemieckich „kresach wschodnich”, także kwestionującej polski charakter tych ziem i także akcentującej niemiecką „misję cywilizacyjną” na tamtych terenach.
Siła prądów demokratycznych w ówczesnej Europie i popularność hasła samookreślenia narodów sprawiały, że było rzeczą politycznie trudną i nie na czasie wysuwanie haseł jawnie aneksjonistycznych. Z tego względu Piłsudski i obóz jego zwolenników opowiadali się za programem „federacji” Ukrainy, Białorusi i Litwy z Polską, przy czym Polska grałaby w tej swoistej federacji rolę oczywiście dominującą i decydującą. W liście do jednego z najbardziej zaufanych swych współpracowników, a zarazem ministra spraw zagranicznych w rządzie Moraczewskiego, Leona Wasilewskiego, Piłsudski pisał o tych sprawach z całą otwartością: „nie chcę być ani imperialistą, ani federalistą, dopóki nie mam możności mówienia w tych sprawach z jaką taką powagą — no i rewolwerem w kieszeni. Wobec tego, że na bożym świecie zaczyna zdaje się zwyciężać gadanina
Strona:Zielinski Historia Polski-rozdzial2.djvu/054
Ta strona została przepisana.