sunkach wewnętrznych ciążyły przede wszystkim wspomniana już jej siła gospodarcza, prężność organizacyjna, a także dążenia irredentystyczne, nie zawsze nawet maskowane. Dotyczyło to w największym stopniu polskiej części Górnego Śląska, choć i w Wielkopolsce oraz na Pomorzu dawały one o sobie znać. Miało to tym donioślejsze znaczenie, że na tych terenach, często bezpośrednio przygranicznych, skupiało się około 2/3 wszystkich Niemców w Polsce. Odmienne tradycje i warunki kształtowały postawy ludności niemieckiej na terenach b. Królestwa, Galicji i na kresach wschodnich. Największym skupiskiem niemieckim była tu Łódź i jej okolice (ok. 155 tys., wg spisu 1931 r.) oraz Wołyń (ok. 48 tys.). Stosunkowo wielu Niemców zamieszkiwało też w rozproszeniu wyspowym województwo warszawskie (ok. 75 tys.).
Siłę gospodarczą i organizacyjną mniejszości niemieckiej dobitnie charakteryzuje jej pozycja w „sercu gospodarczym” Polski — w województwie śląskim.
Kapitaliści i obszarnicy niemieccy, niemiecka kadra inżynieryjno-techniczna i administracyjna zachowywali tutaj nadal w swych rękach kluczowe stanowiska dyspozycji gospodarczej. I tak np. jeszcze w 1929 r. w dziesięciu największych przedsiębiorstwach przemysłu ciężkiego na polskim Górnym Śląsku (obejmujących m. in. 34 kopalnie, 20 hut, koksowni i walcowni) Niemcy zajmowali 83% wszystkich stanowisk dyrektorów i kierowników technicznych i niewiele mniej w personelu technicznym i administracyjnym średniego szczebla. Natomiast robotnikami w tychże przedsiębiorstwach byli niemal wyłącznie — w 95% — Polacy. Nadal więc w rękach niemieckich skupiały się główne nici decyzji w sprawach zatrudnienia (lub bezrobocia), płac, awansu socjalnego itp. — słowem w najbardziej węzłowych kwestiach bytu i życia polskiego robotnika. Wprawdzie w pewnym stopniu podlegało to kontroli i nadzorowi ze strony polskich władz politycznych i administracji ogólnej, ale w systemie gospodarki kapitalistycznej nie miało to znaczenia decydującego. Zresztą przemysłowcy niemieccy umieli temu przeciwdziałać, wciągając niejednokrotnie do współpracy kapitały zagraniczne, a do rad nadzorczych przedsiębiorstw działaczy politycznych i gospodarczych polskich, co chroniło je dodatkowo przed nazbyt wnikliwą ingerencją władz skarbowych w ich manipulacje finansowe.
W rolniczej Wielkopolsce i na Pomorzu podstawą siły gospodarczej mniejszości niemieckiej była wielka własność ziemska (dominowała ona i na Górnym Śląsku, ale nie odgrywała tam takiej roli), bogate niemieckie chłopstwo (tzw. grossbauerzy) oraz zamożne mieszczaństwo niemieckie, przede wszystkim kupiectwo, przedstawiciele tzw. wolnych zawodów, rzemiosło itp. Według obliczeń niemieckich majątki niemieckie w 1921 r. stanowiły w Wielkopolsce przeszło 36%, a na Pomorzu prawie 44% całej wielkiej własności ziemskiej (powyżej 100 ha) na tych terenach. Solidne oparcie dla niemieckiej własności chłopskiej, a także kupiectwa i rzemiosła niemieckiego stanowiła dobrze rozwinięta spółdzielczość, kasy pożyczkowe, banki itp. instytucje gospodarcze. Zdecydowanie niechętny Polsce historyk zachodnioniemiecki, Th. Bierschenk, podkreśla, że niemieckie organizacje spółdzielcze w Poznańskiem i na Pomorzu „rozwijały się bardzo dobrze” i stosunkowo pomyślnie oparły się nawet naporowi wielkiego kryzysu. Niemiecka spółdzielczość mleczarska na Pomorzu miała poważny udział m. in. w eksporcie polskiego masła za granicę.
Strona:Zielinski Historia Polski-rozdzial5.djvu/017
Ta strona została przepisana.