Strona:Zielinski Historia Polski-rozdzial5.djvu/018

Ta strona została przepisana.

Potencjał gospodarczy mniejszości niemieckiej umożliwiał jej utrzymanie szeroko rozbudowanego życia kulturalnego, bibliotek, prasy, a przede wszystkim szkolnictwa. Położenie mniejszości niemieckiej w tych dziedzinach było nieporównywalnie lepsze niż wszystkich pozostałych mniejszości w Polsce (a także mniejszości polskiej w Niemczech).
Również pod względem politycznym rola i pozycja Niemców w Polsce różniła się w sposób istotny od sytuacji innych mniejszości. Liczne napięcia i konflikty z mniejszością niemiecką tkwiły swymi źródłami w utrwalonych od dziesiątków lat stereotypach i wzajemnych wyobrażeniach o sobie, w kompleksach i uprzedzeniach, poważnie utrudniających zgodne współżycie. Stereotyp „odwiecznej wrogości” dzielącej obie narodowości, twierdzenia o cywilizacji „wyższości” niemieckiej, mające uzasadnić ich „misję cywilizacyjną” wobec „niższego” narodu polskiego, odczucie „niemieckiej buty” i agresywności szeroko rozpowszechnione wśród Polaków przy równoczesnym wśród nich uznaniu dla „niemieckiego porządku”, a nawet „praworządności”, natrętnie eksponowanej z kolei przez Niemców jako przeciwstawienie „polskiej anarchii” i „polskiego porządku” („polnische Wirtschaft”) — oto niektóre tylko składniki owego zawikłanego splotu resentymentów i kompleksów, jątrzących stosunki między dwoma narodami.
Nakładała się na to szczególna sytuacja historyczna, sprzyjająca zaognieniu wrogich namiętności: oto mianowicie Niemcy w Polsce niemal z dnia na dzień stracili dotychczasową pozycję narodu” wyższego”, panującego nad podporządkowanym sobie narodem „niższym”, polskim, który nieoczekiwanie stał się narodem panującym. Ale czy ta zamiana ról rzeczywiście nastąpiła? W świetle scharakteryzowanej wyżej pozycji mniejszości niemieckiej w Polsce, zwłaszcza na polu gospodarczym, można było mieć co do tego daleko idące wątpliwości. Wytwarzało to po obu stronach dodatkowe pokłady materiału zapalnego w postaci — po jednej stronie — dążenia do odzyskania straconych pozycji i rewanżu, po drugiej — rozgoryczenia, że nawet w niepodległej już ojczyźnie naród polski nadal nie w pełni jest u siebie gospodarzem.
Niechęć gospodarza do intruza we własnym domu pogłębiały daleko idące uprawnienia przyznane mu przez siły obce — w danym wypadku przez zwycięskie mocarstwa b. koalicji antyniemieckiej na paryskiej konferencji pokojowej. Chodziło tu nie tylko o uprawnienia wynikające z tzw. traktatu mniejszościowego 1919 r., biorącego pod ochronę wszystkie mniejszości narodowe w Polsce (i w kilku innych nowo powstałych państwach), lecz także o specjalne uprawnienia dla mniejszości niemieckiej na polskim Górnym Śląsku w postaci wspomnianej już konwencji genewskiej z 1922 r. (Analogiczne uprawnienia dla mniejszości polskiej na niemieckim Górnym Śląsku stwarzały w gruncie rzeczy jedynie pozorną równoprawność obu mniejszości.) Uprawnienia te były w szerokiej mierze wykorzystywane na arenie międzynarodowej przeciw Polsce. Ciągle oskarżana o wykroczenia przeciwko prawom mniejszości niemieckiej na Górnym Śląsku, stawała się ona nieustannie klientem Ligi Narodów, Stałego Trybunału Sprawiedliwości Międzynarodowej w Hadze i innych instancji między narodowych. Szczególną aktywność pod tym względem rozwijał górnośląski Volksbund pod sprężystym kierownictwem zdeklarowanego nacjonalisty