rządowych, zwłaszcza wykwalifikowanych, którzy otrzymywali stosunkowo wysokie zarobki, znajdowali się w korzystniejszym położeniu prawnym, pracowali w lepszych warunkach zdrowotnych, mieli dość dużą pewność zachowania pracy. Zbliżone do nich warunki posiadali robotnicy nielicznych wielkich przedsiębiorstw prywatnych. Warstwa ta była niezbyt liczna. Władze państwowe dążyły, by zyskać na nią istotny wpływ polityczny. Podjęto więc starania, by do uprzywilejowanych przedsiębiorstw nie przenikali ludzie o przekonaniach rewolucyjnych lub też robotnicy narodowości innej niż polska“.
W o wiele gorszym pod każdym z tych względów położeniu znajdowali się robotnicy w małych zakładach pracy, warsztatach rzemieślniczych itd. Przede wszystkim jednak na ogólnej ocenie położenia klasy robotniczej w latach trzydziestych ciążyły los i liczba bezrobotnych. Miało to tym większe znaczenie, że nawet w okresie dobrej koniunktury, w ostatnich latach II Rzeczypospolitej, liczba bezrobotnych pozostawała ciągle bardzo wysoka, znacznie wyższa niż w latach dna kryzysu gospodarczego, a bezrobocie nabierało cech zjawiska strukturalnego.
Niezależnie od tragicznego często położenia samych bezrobotnych wywierało to destrukcyjny wpływ na więź klasową wewnątrz całej klasy robotniczej. Robotnicy pracujący widzieli w bezrobotnych konkurencję dla siebie, ci ostatni zaś w robotnikach zatrudnionych przeszkodę na swojej drodze do pracy i chleba. „Bezrobocie — stwierdzała w 1935 r. badająca te zagadnienia A. Minkowska — wytwarzając swoisty stosunek do życia, coraz wyraźniej dzieli klasę robotniczą na dwie warstwy — pracujących i bezrobotnych. W każdej z nich powstaje odrębna psychika, obca dla drugiej“. W ten sposób armia bezrobotnych stopniowo przekształcała się — zdaniem niektórych badaczy — w swoisty „drugi proletariat“, a w skrajnych wypadkach nawet w lumpenproletariat. Poglądy tego rodzaju, ujmowane w sposób generalizujący, budziły i budzą uzasadnione wątpliwości. Niemniej trudno odmówić im podstaw w odniesieniu do określonych grup bezrobotnych, jak na to wskazuje m. in. jedyna w swoim rodzaju dokumentacja ich życia, postaw i nastrojów, głośne Pamiętniki bezrobotnych z 1933 r.
Wewnętrzną spoistość klasy robotniczej w Polsce lat 1918 — 1939 zakłócały niekiedy — mimo zdecydowanego przeciwdziałania ze strony KPP — podziały narodowościowe, o bardzo zróżnicowanej zresztą głębokości i ostrości. Według szacunków Z. Landaua i J. Tomaszewskiego, wśród ludności robotniczej Polski zdecydowanie najwięcej było robotników Polaków, mianowicie 82, 6%, następnie Ukraińców — 7%, Żydów — 6,7%, Niemców — 1,8%, Białorusinów — 1,6%, innych — 0,3 %. Jeśli zważyć, że wśród ogółu ludności kraju odsetek Polaków nie przekraczał zapewne 66%, oznacza to, że ludność polska była sproletaryzowana najsilniej (co nie oznacza, że była najbardziej spauperyzowana, najbiedniejsza). Wszystkie inne narodowości miały znacznie mniejszy udział w całości klasy ro-