botnikom z ich ogólną liczbą. Tymczasem liczba ta tylko w latach 1930-1932 nieco zmalała, by już w 1933 r. i następnych latach pod wzmagającą się presją przyrostu ludności i wpływu innych czynników (np. radykalnego zahamowania emigracji zarobkowej wskutek ograniczeń imigracyjnych w wielu krajach) przekroczyć poziom z lat przedkryzysowych. W świetle tej konfrontacji okazuje się, że globalny wskaźnik wartości realnej sum wypłaconych robotnikom wielkiego i średniego przemysłu opadł w latach kryzysu bardzo poważnie: wynosił w 1929 r. — 100, 1932 — 63 i 1933 — 63. Przypomnieć tu znowu trzeba, że wskaźnik powyższy nie bierze pod uwagę robotników w drobnym przemyśle i małych warsztatach, gdzie spadek płac nominalnych (a w konsekwencji i realnych) był z reguły większy. Należy też dodać, że wprawdzie i w tym wypadku ewolucja położenia klasy robotniczej w dół mieściła się w ogólnych tendencjach rozwojowych świata kapitalistycznego, ale przybrała na tle innych państw rozmiary ostrzejsze, często znacznie ostrzejsze.
Niezmiernie trudno jest ustalić, jaki odsetek robotników otrzymywał zarobki, pozwalające na pokrycie niezbędnych wydatków rodziny robotniczej (złożonej z 4 osób), obliczonych według schematycznego budżetu takiej rodziny. Według szacunków H. Jędruszczakowej, opartych na odpowiednich danych międzywojennych, koszt tygodniowy jej utrzymania wynosił w 1934 r. 25,5 zł. W tymże roku 52, 4% robotników zarabiało poniżej 20 zł tygodniowo.
Przy założeniu, że przeciętnie z zarobku jednego robotnika utrzymywało się 2, 3 osoby, Z. Landau i J. Tomaszewski za próg niezbędnych dochodów przyjmują 18 zł tygodniowo, natomiast dochód w wysokości 13 zł uważają za próg ubóstwa czy wręcz nędzy (w 1933 r.). Z dalszych szacunków tychże autorów wynika, że w 1933 r. 46,5% robotników zarabiało tygodniowo poniżej pierwszego z tych progów, a 31, 6% poniżej progu ubóstwa. Tylko nieliczni z tych ostatnich — i tylko do czasu — utrzymywali się na tym progu przez sprzedaż ruchomości, „zbędnego“ ubrania, zadłużenie się itp. Przeważnie w miarę pogłębiania się kryzysu coraz częściej nie pozostawało im inne wyjście, jak rezygnacja z zaspokajania elementarnych nieraz potrzeb życiowych. W celu większego uplastycznienia położenia rodzin robotniczych (nawet tych lepiej zarabiających) warto je zestawić z płacami pracowników umysłowych (nawet tych najgorzej zarabiających); wśród tych ostatnich odsetek zarabiających poniżej 120 zł miesięcznie wynosił w 1933 r. 16,6%, wśród pierwszych 72,4%. Na najniższym szczeblu tej drabiny społecznej znajdowali się oczywiście bezrobotni. Ich los, ciężki już przed kryzysem, obecnie stał się często tragiczny. Złożyły się na to nie tylko gwałtowny wzrost ich liczebności, ale również stałe redukcje i ograniczenia pomocy, świadczonej im przez państwo przed kryzysem i na jego początku. O ile w 1929 r. z zasiłków dla bezrobotnych korzystało ich 75%, o tyle w latach