leciu międzywojennym ulegał polepszeniu. Nierzadkie w pierwszych latach niepodległości wypadki epidemii (np. tyfusu) zostały opanowane. Wprowadzenie ubezpieczeń na wypadek choroby (1919), a zwłaszcza utworzenie Kas Chorych (1920) otworzyło przed robotnikami możliwości taniego lecznictwa i zasiłków na wypadek choroby. Istotne znaczenie miała ustawa o pracy kobiet i młodocianych (1924), wprowadzająca m. in. zakaz pracy dla osób poniżej 15 lat, zakaz zatrudniania ich i kobiet przy robotach ciężkich i niebezpiecznych dla zdrowia, a także zapewniająca kobietom ulgi w okresie ciąży i płatne urlopy macierzyńskie. Dalszym ważnym krokiem na drodze polepszania warunków zdrowotnych bytu robotników były dekrety o zapobieganiu chorobom zawodowym i ich zwalczaniu (1927) oraz o bezpieczeństwie i higienie pracy (1928): ten ostatni obejmował także — w przeciwieństwie do większości innych aktów prawnych z zakresu ustawodawstwa pracy — robotników rolnych.
W latach kryzysu kapitaliści wzmogli przeciwdziałanie przeciwko „zbyt kosztownemu” systemowi ubezpieczeń społecznych i ogólnej „nadmiernej” rozbudowie ustawodawstwa socjalnego. Wysiłki te nie pozostały bez częściowego rezultatu (ustawa tzw. scaleniowa, 1933), ale jednak w sumie nie zdołały zniweczyć dotychczasowych zdobyczy klasy robotniczej na tym polu, a nawet zapobiec ich rozszerzeniu w niektórych kierunkach.
Ubóstwo i bezrobocie stawiały trudne do pokonania przeszkody na drodze awansu społecznego i kulturalnego mas robotniczych. Konieczność ekonomiczna zmuszała młodych ludzi z rodzin robotniczych do możliwie rychłego nauczenia się zawodu i podjęcia pracy zarobkowej. Najczęściej podejmowali ją oni bez żadnych kwalifikacji i uzyskiwali je stopniowo dopiero w jej toku. W wielu wypadkach droga do kwalifikacji wiodła przez terminowanie w rzemiośle. Dużym powodzeniem i zainteresowaniem wśród młodzieży robotniczej cieszyły się szkoły zawodowe, zwłaszcza dokształcające, których ukończenie stanowiło najczęściej ostatni etap wykształcenia dziecka robotniczego. Bardzo rzadko rodzice mogli sobie pozwolić na kształcenie go w normalnej szkole średniej (gimnazjum, liceum), a potem w uczelni wyższej. Niezależnie od kosztów takiego wykształcenia, nie sprzyjał temu raczej „inteligencki” charakter tych szkół oraz głęboko zakorzenione tradycje w środowiskach robotniczych, traktujące wykształcenie humanistyczne (profil humanistyczny dominował w szkolnictwie średnim) jako coś „luksusowego”, właśnie „inteligenckiego”, praktycznie mało przydatnego. Według współczesnych danych i obliczeń M. Falskiego, w roku szkolnym 1935/36 dzieci robotników przemysłowych, handlu, rolnych i służby domowej stanowiły w klasach maturalnych zaledwie 6,3% ogółu uczniów, a na I roku studiów wyższych już tylko 5,3 %. Spośród 1000 dzieci robotników przemysłowych, rozpoczynających naukę w szkole powszechnej (podstawowej), tylko 2 — 4 dzieci docierało do I roku studiów wyższych.