nych, do państwa, władzy, polityki, religii, kleru itp. We wszystkich tych sprawach niemałą rolę w kształtowaniu postawy chłopów odgrywał ich specyficzny często system wartości i ocen, „chłopska mentalność“, wyrosła z doświadczeń chłopskiej krzywdy i biedy, szczególnie wyczulone i nieufne wobec wszystkiego, co niechłopskie, co „pańskie“. Owo nakładanie się czynników ekonomicznych i pozaekonomicznych utrudniało niejednokrotnie w dużym stopniu rozwiązywanie i tak już niełatwych problemów wsi, w tym również ulepszanie warunków bytu i życia jej mieszkańców.
Obok uprzednio już wymienionych należała do nich jako jedna z bardzo istotnych kwestia zdrowia i opieki zdrowotnej. I pod tym względem wieś polską uznać należy za wyraźnie upośledzoną, w szczególności wieś na kresach wschodnich, a w niemałej mierze także w ogóle w b. Kongresówce i częściowo Małopolsce. Ludność chłopska nie była objęta ustawodawstwem socjalnym, nie korzystała z ubezpieczeń społecznych, chorobowych i innych. Nawet robotnicy rolni byli z nich wyłączeni, z wyjątkiem niektórych tylko mniej istotnych świadczeń. Jaskrawym świadectwem niedostateczności i dysproporcji w zakresie infrastruktury opieki zdrowotnej jest m. in. wyposażenie najbardziej wiejskich regionów kraju w łóżka szpitalne. O ile w województwie śląskim na 10 tys. ludności przypadało ich (w 1938 r.) 72,9, to w województwach wschodnich liczba ta była niekiedy dziesięcio-, a nawet piętnastokrotnie niższa (np. w województwie wołyńskim 4, 8; tarnopolskim 6,1; nowogródzkim 5,4; poleskim 6,8 itd.). Niewiele lepiej wyglądało to i w niektórych województwach centralnych (np. w lubelskim 10,5; kieleckim 10,1; białostockim 12,9). Także nieprzemysłowe województwa zachodnie: poznańskie i pomorskie (42,1 i 47 łóżek) górowały zdecydowanie pod tym względem nad „Polską B“. Podobnie miała się rzecz, gdy chodzi o liczbę lekarzy w miastach i na wsi, w województwach zachodnich i wschodnich (częściowo również centralnych).
Trudny dostęp do opieki lekarskiej oraz jej wysoki koszt sprawiały, że chłopi uważali ją dość powszechnie za luksus, na który tylko nieliczni dopiero w ostateczności — często poniewczasie — mogli sobie pozwolić. Niejednokrotnie w pamiętnikach zarówno lekarzy, jak i chłopów powtarza się w różnych sformułowaniach stwierdzenie, że „do lekarza idzie się dopiero pod wrażeniem stojącej za drzwiami śmierci“. W tych warunkach w bardziej zacofanych wsiach ciągle szerokie pole działania posiadali rozmaici znachorzy, a narodziny dzieci odbywały się najczęściej przy asystencji „babek“ porodowych.
Zaszczepienie właściwych nawyków w sprawach higieny, racjonalnego wyżywienia, opieki nad dzieckiem itp. wymagało podjęcia wytrwałych, długotrwałych i przemyślanych akcji, których nie mogły zastąpić zarządzenia (wydawane przez premiera Sławoja Składkowskiego), nakazujące budowę ustępów (tzw. sławojek) i bielenia wapnem płotów i domów. Nadal bowiem — jak pisze J. Żarnowski — „warunki mieszkaniowe ludności wiejskiej pozostawały fatal-