Popłynął jego głos — po nocy w ciemny bór —
I odbił się od drzew, od sosen, iw i buków —
I wrócił ku nam znów, w stokrotny wrócił wtór —
Stokrotnym gromem ech i gwarów i rozhuków.
Hej, hej!
Z płużynskich ciemnych puszcz, z Świtezi srebrnych fal
Zabrzmiała niegdyś pieśń, skrą bożą rozpalona —
I grzmiąc, płynęła w świat — na siół i borów dal —
Stokrotnym gwarem ech, brzmiąc w piersiach miliona.
Hej, hej!
Z Switezi srebrnych fal, z płużyńskich ciemnych puszcz
Stokrotnem echem gra i żywi pierś miliona —
Potężnej pieśni grom, płomienny Boga kuszcz,
Nieugaszony Znicz na przyszłych dni plemiona.
Hej, hej!
Patrzę w głębię niezmierzoną,
W niezmierzoną głębię wód;
Dziwną żądzą wzbiera łono:
Jeden tylko — jeden rzut!
Jeden rzut w ten bezimienny
Wir! Potężny jeden skok!
Oczarował mię bezdenny,
Magnetyczny głębi wzrok.
Ach — tam grób — tam zapomnienie —
Wiekuisty pokój tam —
Nieśmiertelne tam promienie
Od niebieskich świecą bram.