na opuszczonym placu mür & merilis
tysiącem witryn w przerażeniu szczękał
kobiety wciskając się z powrotem w dekolty kryz
uderzały jak w febrze o szczękę szczęką
z trotuarów jak z żyznej podlanej grzędy
podnosiły się białe i fioletowe kwiatki
ludzie padając na twarz krzyczeli: nie będę!
i płakali niewiadomo nad kim
na zielonych karuzelach bladzi policjanci
gonili złodziejów na drewnianych koniach
panowie! zatrzymajcie się! przestańcie!
panowie! zapomnijcie o nich!
towarzysze tramwajarze nie trzeba płakać!
wstydźcie się macie łzy na wąsach
dziś będziemy jak piłki pod niebo skakać
poprowadzę was wszystkich w czerwonych pląsach
Chrystus zginął nie przyjdzie grzechów wam odpuścić
kiedy od ciężkich haubic pójdziecie za pługiem
odpuszczajmy swoje nieprawości!
całujmy usta jedni drugim!
patrzcie! patrzcie jaki dziwny cud
jaka ogromna szalona nowina
przed lustrem tańczę wtył i wprzód
na prawo na lewo się kręcę
to jest naprawdę nagle pierwszy raz:
ja mam ręce! my wszyscy mamy ręce!
Strona:Ziemia na lewo.djvu/16
Ta strona została uwierzytelniona.