Strona:Zofia Bukowiecka - Michałek.djvu/47

Ta strona została uwierzytelniona.
—   43   —

brat z bratem, a biją Szwedów. Bije ich zaś zwłaszcza, nie folgując, zuch nad zuchy, Stefan Czarniecki, mąż wielkiej cnoty obywatelskiej i wielkiego męstwa.
Michałek w czasie tego kazania stał przy samej ambonie, słuchał zaś słów księdza proboszcza z takiem natężeniem, jakgdyby każde chciał na wieki w sercu zachować. Jeśli przytem zawsze był nagły we wszystkiem, co czynił, to w tych gorących czasach wojny szwedzkiej paliło się chłopakowi poprostu we łbie. Więc też, gdy usłyszał pochwały proboszcza dla Czarnieckiego, rozkochał się tak w sławnym wodzu, jakgdyby nie sto, ale tysiąc razy widział go na swoje oczy.
Myślał Piotr, że kto szaleju sierocie zadał, bo nic tylko o wielkim wodzu prawił i chłopaków na podwórzu musztrował. Ustawiał ich w dwa wojska, sam, jako Stefan Czarniecki, dowodził jedną gromadą, a drugich Szwedami być zmuszał i tak kijem okładał, że raz po raz do zakrystyana z bekiem na skargę biegali.
Tymczasem kończył się już drugi miesiąc roku pańskiego 1656. Śniegi miejscami zaczynały tajać po wzgórzach, choć wiosna przychodziła późna i leniwa.
— Jako ten śnieg znika na polach przed słońcem, tak reszta Szwedów zniknie z Polski, gdy zawita do nas najmiłościwszy Jan Kazimierz, słońce i ojciec narodu — mówił zakon-