Strona:Zofia Dromlewiczowa - Płomienna obręcz.djvu/113

Ta strona została przepisana.

— Dorotka jest najlepszą woltyżerką świata — zauważył Pawełek, który doszedł do wniosku, że należy pomóc swojej małej przyjaciółce w trudnej sztuce bawienia gości.
— Jeździ wcale ładnie, owszem, to trzeba jej przyznać — powiedział wuj, lecz ciotka spojrzała na niego z naganą w wzroku.
— Czyż to jest odpowiednie zajęcie dla, dziewczyny? — zapytała surowo.
Nikt jej nie odpowiedział.
Dorotka spojrzała na nią ze zdziwieniem, Pawełek z oburzeniem. Ani jedno, ani drugie nie wyobrażało sobie, aby Dorotka mogła kiedykolwiek zajmować się czem innem. Tak pięknie przecież jeździła, tak klaskali wszyscy, tak ładnie wyglądała.
— Moja matka była woltyżerką — odpowiedziała wreszcie po chwili dziewczynka.
— Ano właśnie — potwierdziła ciotka takim tonem, jakby chciała powiedzieć. — W tem właśnie tkwi nieszczęście!
Nie powiedziała jednak tego, powtórzyła tylko:
— Czyż to jest zajęcie dla dziewczyny?
A gdy znów nikt jej nie odpowiedział, tylko wu, mruczał coś niewyraźnie i nieśmlało, ciotka powiedziała z naciskiem:
— Dziewczyna powinna się zajmować gospodarstwem, koło domu chodzić...
— Dorotka jest bardzo gospodarna, chociaż jeździ na koniach jak mężczyzna — zapewniał

109