Strona:Zofia Dromlewiczowa - Płomienna obręcz.djvu/122

Ta strona została przepisana.

— Umarł. Miał atak sercowy — powiedział doktór.
Gdy szła obok ojca, gdy patrzyła na jego bladą twarz i mówiła: — Tatusiu, chyba nic złego się nie stało — on nie żył już wtedy. Już nie słyszał, już nie widział swojej Dorotki, którą zostawił samotną na świecie.
Co nastąpiło potem, tego Dorotka nie wiedziała dokładnie. Pamiętała tylko poszczególne, nie łączące się z sobą momenty.
Pamlętała chwilę, gdy Pawełek płacząc rzewnie opowiadał jej o rozmowie ojca z Klaudjuszem.
— Jesteś pod jego opieką — mówił, — on ma od ojca list w tej sprawie.
Potem nie wiedziała co nastąpiło. Włożono jej czarną, żałobną sukienkę i zaprowadzono na nabożeństwo i na pogrzeb. Lecz tego wszystkiego Dorotka nie pamiętała, wtedy zachowywała się jak we śnie, a na pogrzebie straciła przytomność. Ocknęła się dopiero w swoim pokoju. Leżała w łóżku, a Pawełek karmił ją łyżeczką.
— Napij się rosołu, Dorotko — powtarzał.
Lecz Dorotka nie chciała pić. Nie chciała nic robić. Było jej wszystko jedno co się stanie. Nie chciała wcale myśleć, ani się obudzić.
Ponieważ jednak Pawełek bardzo prosił, ponieważ nie chciał ustąpić i miał przez cały czas łzy w oczach, ponieważ wiedziała, że martwi się tem wszystkiem, ponieważ wiedziała, że jest jej prawdziwym, oddanym przyjacielem, przeto zgodziła się wreszcie i wypiła kilka łyżek rosołu.

118