Strona:Zofia Dromlewiczowa - Płomienna obręcz.djvu/126

Ta strona została przepisana.

wiadomo więc było czy czego nie pomieszał. Ponadto Klaudjusza nie było, a wujostwo Dorotki musieli wyjechać, bo i tak zabawili w mieście dłużej, niż myśleli. Zresztą, gdyby się okazało, że Pawełek ma słuszność, to po przyjeździe Klaudjusza można będzie dziewczynkę sprowadzić.
Naturalnie litowano się bardzo nad Dorotką, Wszyscy jednak uważali, że nic złego jej się nie staje.
I Dorotka, widząc, że jej upór nic nie pomoże, przestała się upierać, tylko przed wyjazdem miała długą rozmowę z Pawełkiem.
— Nie zostawisz mnie tam, Pawełku?
— Nie zostawię cię.
— A może lepiej nie jechać?
— Nie dasz im rady. Wezmą cię siłą.
— To lepiej sama z własnej woli pojadę.
— Tak, a ja cię sprowadzę.
— Napewno?
— Możesz na mnie liczyć.
— Przysięgnij.
— Przysięgam.
— Ja do ciebie napiszę.
— A wiesz, Dorotko, że może teraz cały cyrk się rozleci.
— To jak ja cię znajdę?
— Albo tu zostawię adres, albo jakby mnie nie było, to pisz do moich rodziców, a oni mi prześlą.
— Słyszałam, jak ciotka mówiła, że nikomu

122