tu adresu nie dadzą, abym się mogła odzwyczaić i zapomnieć.
— Już ty się o nic nie bój, Dorotko, ja cię nie zostawię.
— Pamiętaj!
— Pamiętam, a zresztą Klaudjusz w ciągu tygodnia przyjedzie, to sam cię odbierze, bo przecież ma ten papier, co mu ojciec dał.
— A może niema, a może zgubił?
— E, kto tam gubi ważne papiery.
— A może ojciec rozmyślił się wtedy, nie napisał.
— Mówię ci, że słyszałem jak zaczął pisać.
— Ale potem zasnąłeś, więc nie wiesz co było dalej, może nie skończył pisać, odłożył na później.
— W każdym razie ja cię tam nie zostawię.
— Pamiętasz, jak wtedy mówiliśmy, że „Płomienna obręcz” to nasze hasło. Tak też i teraz zostanie.
Lecz Dorotka wątpiła teraz w wiele rzeczy.
— Czy to co pomoże?
— Pomoże, Dorotko, pomoże. Czy myślisz, że ja cię zostawię?
— Ale może nie dasz sobie rady.
— A Klaudjusz, myślisz, że Klaudjusz cię zostawi?
— Chyba nie.
— Widzisz i jeszcze gdy przysięgał twemu ojcu, że ci nie da krzywdy zrobić.
— Ja wiem, że on dotrzyma przysięgi, ale się boję, że...
Strona:Zofia Dromlewiczowa - Płomienna obręcz.djvu/127
Ta strona została przepisana.
123