Strona:Zofia Dromlewiczowa - Płomienna obręcz.djvu/139

Ta strona została przepisana.

ten list, to go wyślę, jak będzie ktoś jechał na stację.
Dorotka podała list bez wahania.
List ten przeczytany po chwili przez ciotkę brzmiał:
— Kochany Pawełku! Jest mi smutno i tęskno za wami i za cyrkiem. Czy pamiętasz o „Płomiennej obręczy”, bo ja o niej myślę przez cały czas. Czy Klaudjusz przyjechał? Chyba zobaczę go niedługo? Całuję ciebie i wszystkich i konia Achmeta i wogóle wszystkie nasze konie.

Twoja Dorotka.

Następował adres.
— To dziwne, że pisała tak krótko — zauważyła ciotka.
— Pewnie jej się niechciało pisać, dzieci są zwykle leniwe do pisania listów.
— Myślę, że lepiej tego listu jeszcze nie wysyłać. Odpiszą jej, niepotrzebnie przypomną: a tak to nikt niema jej adresu i wszystko jest w porządku.
— Myślisz, aby wcale listu nie wysłać? — zapytał mąż z wahaniem.
— Owszem wyślę go, ale za kilka tygodni, gdy dziecko przyzwyczai się do nas i przestanie tęsknić.
W ten sposób list Dorotki nie został wcale wysłany. Dziewczynka nie wiedziała o tem, domyśliła się jednak, że coś jest nie w porządku. Pawełek odpowiedziałby na jej list natychmiast; w to nie wątpiła ani przez chwilę.
Po dłuższym namyśle dziewczynka postano-

135