Strona:Zofia Dromlewiczowa - Płomienna obręcz.djvu/143

Ta strona została przepisana.




ROZDZIAŁ XI.

— A teraz, Dorotko idź z dziećmi do ogrodu i pobawcie się razem.
— Dobrze, ciociu.
Dorotka spojrzała na trzech chłopców i jedną dziewczynkę i podniosła się z miejsca. Za nią posłusznie podążyły przybyłe dzieci.
— Ta dziewczynka wygląda jak aniołeczek — rozczuliła się przybyła sąsiadka.
— Ładna dziewucha — potwierdził mąż.
— Stasiu, jak ty się wyrażasz?...
Mąż roześmiał się dobrodusznie.
— Ja nie umiem tak dobierać słów, ale że dziewczyna ładna i delikatna to prawda. Żeby jej tylko moi chłopcy nie poturbowali przy zabawie.
— E, gdzież tam, zawsze przecież są grzeczni.
— To prawda; słuchają się, nie mogę powiedzieć.
Tymczasem dziewczynka „śliczna jak aniołek“, o mince niewinnej i spokojnej prowadziła przybyłe dzieci w głąb ogrodu.
— W co będziemy się bawić? — zapytała grzecznie.
Najstarszy chłopiec skrzywił się pogardliwie.

139