Strona:Zofia Dromlewiczowa - Płomienna obręcz.djvu/153

Ta strona została przepisana.

— Poczekaj, nie pamiętam, nazywała się, nazywała się...
Marynia przerwała szukając imienia.
— Czekaj, nazywała się Dolly.
— Ach Boże — roześmiała się Dorotka! — Dolly, to przecież ja byłam!
— Co?
— To ja byłam — powtórzyła dziewczynka, zapominając zupełnie o obietnicy danej ciotce. Dopiero gdy wypowiedziała te słowa, przeraziła się.
— Ach Boże — zawołała — miałam tego nikomu nie mówić, a już specjalnie wam.
— Czego miałaś nie mówić?
— No, o tem, że ja jestem Dolly. Zapomnijcie więc o tem i bawmy się.
Lecz teraz dzieci nie chciały wcale zapomnieć.
— Jakto, nie możesz być przecież Dolly, mówisz nieprawdę!
— Mówię prawdę!
— To niemożliwe!
Dorotka zawahała się. Nie wiedziała jak postąpić.
— Już trudno, jak wam powiedziałam trochę, to chyba mogę powiedzieć resztę — zdecydowała — więc, słuchajcie.
I Dolly opowiedziała dzieciom całą swoją historię.
Teraz goście bawili się jeszcze lepiej. Teraz nawet Marynia bawiła się wspaniale. Niecodziennie przecież spotyka się małą dziewczynkę, która

149