Strona:Zofia Dromlewiczowa - Płomienna obręcz.djvu/160

Ta strona została przepisana.

ojczym, może o Pawełku, który nie chciał mu pomagać, który wolał wyjechać w daleki nieznany świat i zostawił ich samych? Piotruś bawi się pewnie z chłopcami, może zapomniał już o swoim bracie, może zapomniał o Pawełku, który go zmuszał do uciążliwych ćwiczeń, do wspinania się na drzewa i fikania koziołków.
Pawełek wyobrażał sobie to wszystko, wyobrażał sobie tak dokładnie, że zdawał się słyszeć turkot maszyny i głos ojczyma:
— Poco ty się męczysz Anusiu, kiedy to co ja wypracuję, starczy dla nas wszystkich?
Lecz matka kiwa przecząco głową. Matka lubi swoją robotę, lubi przy turkocie maszyny myśleć o obecnych i dawnych czasach.
A o czem myśli matka? Czy o chłopcu, którego los pociągnął do cyrku, czy o cyrku samym, gdy siedziała śród widzów i przyglądała się występom „Nieustraszonego Pola”? A może myśli o tem, że chciałaby zobaczyć swego Pawełka zbierającego oklaski i okrzyki podziwu?
A może myślą oboje, że Pawełek zapomina o nich, że nie tęskni wcale, nie wiedzą przecież, nie domyślają się, że Pawełek pragnąłby być razem z nimi, że teraz nie czuje się wcale dorosłym, przeciwnie, pragnie czułości i opieki.
Tak, Pawełek tęsknił, a pozatem Pawełek martwił się losem Dorotki.
Przez dłuższy czas nie miał od niej żadnej wiadomości. Nikt też nie wiedział, gdzie dziewczynka znajduje się właściwie.
Pamiętał o swej obietnicy i wciąż myślał

156