Gdy orkiestra zagrała nową melodię, wpadł na arenę cyrku duży biały koń, na którym siedziało dwoje dzieci: dziewczynka w białej sukience i chłopiec w białym kostiumie.
Przyjęto ich hucznemi oklaskami. Byli to przecież ulubieńcy publiczności: mała woltyżerka Dolly i linoskoczek Pol, którzy po dłuższej przerwie występowali znowu w cyrku.
Dorotka bowiem zachorowała po przybyciu do miasta. Przeziębiła się widocznie podczas deszczu. Już w pociągu czuła dreszcze, a gdy przyjechała do dawnego mieszkania, gdy wpadła w ramiona zdumionej pani Klary, okazało się, że ma gorączkę i ból gardła.
Położono ją więc natychmiast do łóżka, obiecując solennie, że w żadnym wypadku nie odeśle się jej do wujostwa.
Tegoż samego dnia przybył z podróży Klaudjusz. Przybył w bardzo odpowiedniej chwili, gdyż zastanawiano się właśnie, co odpowiedzieć na depeszę wuja Dorotki, który zapytywał, czy zaginiona dziewczynka nie pojawiła się w cyrku.
Nie wiedziano, jaką dać odpowiedź, gdyż chora Dorotka płakała rzewnemi łzami, przeko-