Strona:Zofia Dromlewiczowa - Płomienna obręcz.djvu/24

Ta strona została przepisana.

— Dostałem pilną robotę — powiedział, chcąc skierować rozmowę na inne tory.
Lecz Pawełek chciał koniecznie pomówić jeszcze trochę o cyrku. Pociągnął ojczyma za rękę szepnął mu do ucha:
— Ale chyba pójdziemy na przedstawienie.
— Naturalnie, — potwierdził pośpiesznle stolarz — pójdziemy wszyscy, cały dom.
Paweł z radości fiknął kozła na środku pokoju, lecz zły humor matki nie poprawił się wcale.
— Ja chyba nie pójdę — powiedziała obojętnie.
— Dlaczego? — zapytał mąż zdziwiony.
— Mamo, chodźmy koniecznie — nalegał Pawełek.
Matka nie chciała jednak zmienić postanowienia.
Mówiła, że Stefcia niedomaga i musi przy niej zostać, że ma pilną robotę do wykończenia.
Wprawdzie w godzinę później Pawełek, wychodząc z domu, spotkał matkę, stojącą przed afiszem i wpatrzoną weń badawczo, mimo to do wieczora matka postanowienia nie zmieniła i została w domu.
Dlatego do cyrku poszedł tylko stolarz z dwojgiem dzieci, Pawełkiem i Piotrusiem.
Pawełek jako starszy objaśniał bratu wszystko z wyrazem wyższości.
Obaj zresztą byli jednakowo zachwyceni i oczarowani.
Tresowane konie wydały im się najmądrzejszemi stworzeniami na świecie. Stolarz podzielał również zachwyt dzieci.

20