Strona:Zofia Dromlewiczowa - Płomienna obręcz.djvu/34

Ta strona została przepisana.




ROZDZIAŁ III.

Tej nocy śniło się Pawełkowi, że znajduje się na wysokim trapezie, z którego powinien skoczyć. Na dole stoi tłum ludzi i wszyscy z największem zaciekawieniem oczekują chwili, gdy Pawełek skoczy. We śnie odróżniał Pawełek dokładnie twarz każdego znajomego. Widział sąsiada, który obok nich siedział na przedstawieniu i słyszał jego słowa pełne zwątpienia:
— Skakać się chłopakowi zachciało, napewno nie skoczy.
Widział twarz matki bladą, zalęknioną, która patrzyła z obawą, nie wiedząc czy Pawełek nie spadnie na ziemię.
Obok spoglądał mały Piotruś, który cienkim, piskliwym głosikiem krzyczał ku górze:
— Wyglądasz teraz pociesznie, Paweł, wyglądasz pociesznie.
Stolarz także stał na dole i zacierając ręce wołał:
— Skacz Pawełku, skacz Pawełku a szybko, potrzebny mi jesteś przy heblowaniu desek.
Widział także znajome dzieci, które patrzyły ze zdziwieniem, widział sąsiadki, które szeptały ze sobą.

30