Strona:Zofia Dromlewiczowa - Płomienna obręcz.djvu/38

Ta strona została przepisana.

Pawełek poznał w mgnieniu oka „najzręczniejszą woltyżerkę świata”, małą Dolly.
Mała Dolly nie nosiła teraz wvdekoltowanej, błękitnej sukienki, miała na sobie dosyć zniszczoną sukienkę w kratę i chustkę szydełkowaną z czerwonej włóczki, w ręku trzymała mały niebieski pantofelek i zawzięcie czyściła go benzyną.
Pawełek namyślał się chwilę, potem podszedł do małej.
— To ty jesteś Dolly? — zapytał.
Dziewczynka kiwnęła potakująco głową
— Ale naprawdę to nazywasz się Dorotka, prawda? — pytał chłopiec.
— Naprawdę to nazywam się Dorotka — powtórzyła dziewczynka. — A ty jak się nazywasz?
— Na imię mi Paweł.
Potem tłumaczył dziewczynoe, że rozmaicie go wołają, jedni nazwiskiem ojczyma, a drudzy jego własnem.
— Mnie tak samo — uśmiechnęła się dziewczynka, — albo Dolly, albo Dorotka.
— A ty się nie boisz, gdy tak skaczesz na koniu? — zapytał chłopiec.
— Nie, nie boję się wcale. Zresztą — dodała po chwili z powagą, — mój ojciec zawsze patrzy i mnie pilnuje.
Ze sposobu wypowiedzenia tych słów czuło się, że mała pokłada nieograniczoną ufność w swego ojca i nie wyobraża sobie, aby mogło przytrafić jej się coś złego, gdy on jest w pobliżu.
— Jabym także chciał jeździć z cyrkiem — powiedział Pawełek.

34