Strona:Zofia Dromlewiczowa - Płomienna obręcz.djvu/44

Ta strona została przepisana.

Więc matka mogła się nie zgodzić, wzruszyć niechętnie ramionami, lub otworzyć szeroko oczy ze zdziwieniem i zawołać:
— Bój ty się Boga, chłopcze, co ci znowu do głowy strzeliło? Zostawić nas chcesz tu samych i niewiadomo z kim po świecie się włóczyć?
Albo też matka mogła roześmiać się z pogardą i zawołać.
— Do szkoły idź i głowy tu nikomu głupstwami nie zawracaj. Przyjechał cyrk, to już chcesz być cyrkowcem! Niema już innych zajęć na świecie?
Przy myśli o szkole Pawełek przypomniał sobie, że nie był tego dnia wcale w szkole. Pomyślał także ze zdziwieniem, że w ciągu tej godziny, która przeszła od chwili wyruszenia z domu, zmieniło się jakgdyby wiele w jego życiu.
— Chcę, muszę wyjechać z cyrkiem — powtarzał sobie w myśli.
Tak, przed godziną jeszcze nie wiedział wcale, że właśnie tak zamierza, a przecież właśnie ta myśl, to postanowienie, ta chęć istniała w nim już od poprzedniego wieczora, od pierwszej chwili, gdy znalazł się w cyrku.
Więc jakich słów użyć, by przekonać matkę? W miarę zbliżania się do domu Pawełek szedł coraz wolniej.
Wreszcie jednak dotarł do celu, zatrzymał się przez chwilę, nie było jednak sensu dłużej zwlekać.

40