Wiele razy przypominał sobie potem Pawełek tę chwilę, gdy matka, pokazując mu jaskrawy afisz, zawołała z dumą:
— To twój ojciec, Pawełku, twój ojciec słynny na całym świecie linoskoczek.
Wydawało mu się zawsze, że nie zdziwił się, wtedy tak bardzo, jak można się było tego spodziewać po nagłem oznajmieniu tej nowiny.
Wydawało mu się, że na te właśnie słowa czekał, że tego się spodziewał.
Naturalnie, teraz przypomniał sobie wszystko. To właśnie ojciec był akrobatą, to właśnie z ojcem wędrowali od miasta do miasta. To ojciec zawieszony wysoko w górze patrzył bez trwogi na daleki piasek areny, to ojciec nie bał się niczego!
Dopiero po długiej chwili wrażenie to minęło. Dopiero po długiej chwili paczul Pawełek ogarniające go zdumienie.
— Jakto, mamo — zapytał, — jakto, to ojciec był linoskoczkiem?
A gdy matka nie odpowiedziała odrazu, gdy milczała wpatrzona w postać akrobaty na afiszu, chłopiec powtórzył: