Strona:Zofia Dromlewiczowa - Płomienna obręcz.djvu/49

Ta strona została przepisana.

— Mój ojciec? Słynny linoskoczek?
— Tak, Pawełku, znali go wszyscy bywalcy cyrkowi, wiedzieli, że „nieustraszony Pol” nie ma równego sobie.
— Nieustraszony Pol! — powtórzył Pawełek.
Milczał teraz, rozmyślając nad tem wszystkiem, o czem się dowiedział.
Potem zapytał nagle:
— A dlaczego ja nic o tem nie wiedziałem?
Wtedy matka zaczęła swe opowiadanie. Nigdy nie mówiła tak długo i z takim zapałem. Mówiła o tem, jak poznała swego pierwszego męża, ojca Pawełka; jak poznała go w wielkiem mieście, jak po raz pierwszy ujrzała go na trapezie, gdy wspaniały i zwycięski rzucił w jej stronę kwiat i uśmiech.
Mówiła o tem, jak od tej chwili spotykali się codzień i wreszcie pobrali się, Matka opowiadała o tem, jak bardzo była szczęśliwa, jak urodził im się Pawełek, właśnie on i jak wędrowali od miasta do miasta, a ojciec wciąż cieszył się niesłychanem powodzeniem.
Potem zachorował nagle, przeziębił się. Choroba przeciągnęła się bardzo długo i jego miejsce w cyrku zajął kto inny. Ojciec posprzeczał się z dyrektorem. Poczuł niechęć do cyrku, uważał, że został skrzywdzony, postanowił zająć się czem innem. Chciał założyć szkołę gimnastyki, zachorował jednak wtedy znowu i umarł.
Przed śmiercią prosił żonę, by wróciła do swego rodzinnego miasteczka, by nie mówiła

45