Strona:Zofia Dromlewiczowa - Płomienna obręcz.djvu/62

Ta strona została przepisana.

się ze wszystkimi zapoznać, a nawet z niektórymi zaprzyjaźnić.
Wprawdzie dyrektor kiwał z początku głową, mówił, że Pawełek jest zbyt dorosły, aby go brać na naukę, że z takiemi dziećmi, co to mają stosunkowo zamożnych rodziców, jest tylko kłopot i zawracanie głowy; gdy jednak dowiedział się, że ojcem Pawełka był znany akrobata Pol, gdy pomówił z chłopcem i przyjrzał się jego popisom gimnastycznym, wówczas zmienił zdanie.
Pawełek został wcielony do jego trupy.
— Tylko pamiętaj — powiedział, — żadnych grymasów i kaprysów. U mnie to się robi wszystko. Trzeba występować — to się występuje, trzeba uszorować podłogę — to się szoruje. Zrozumiałeś?
— W domu też przecież nie próżnowałem — odpowiedział chłopiec.
— Tak jak w domu to ci tu napewno nie będzie — ostrzegał dyrektor; — więc jak masz tęsknić i mazać się, to żebyś wiedział, że nic z tego nie będzie.
— Babą nie jestem.
— I musisz być posłuszny. Posłuszeństwo to pierwszy warunek. Aktor nie może cofnąć się przed niczem. Powiedziane — zrobione. Rozumiesz?
— Tak...
— Namyśl się dobrze. Tak z oddali wszystko ci się podoba, a zbliska nie jest to takie łatwe.
— Ja chcę być akrobatą — odpowiedział Pawełek.
— No dobrze, to będziesz nim.
To też w dniu wyjazdu kuferek Pawełka zna-

58