Strona:Zofia Dromlewiczowa - Płomienna obręcz.djvu/66

Ta strona została przepisana.

Oddalali się coraz hardziej i chłopiec musiał odwracać się całkowicie, aby zauważyć co jeszcze widać z małego miasteczka.
— Już pewnie są w domu — myślał Pawełek o rodzicach; — naturalnie, że już są w domu Przymknął oczy i wyobrażał sobie, jak to. tam w domu rozpoczyna się dzień bez niego.
Matka zapewne siedzi już przy maszynie. Już szyje, już zawzięcie kraje materiał, fastryguje, przymierza.
Co myśli podczas tego? Czy martwi się i żałuje, że pozwoliła Pawełkowi odejść, czy chciałaby rzucić wszystko, pobiec na drogę, dogonić wóz i zabrać chłopca zpowrotem? l Pawełek żałował teraz z całej duszy, że matka nie odbiegła od maszyny, nie dogoniła wozu i nie zawołała:
— Pawełku, wracaj... Pawełku.
Lecz matka nie odchodziła od maszyny Pewnie wciąż szyła, chcąc turkotem zagłuszyć swój smutek, nie wiedząc, że Pawełek wróciłby w tej chwili tak chętnie.
A ojczym? Ojczym też zapewne zabrał się odrazu do swojej roboty! Ten nie ukrywa zmartwienia. Wzdycha głośno i często i powtarza:
— Żeby też oddawać chłopaka z własnego domu. Taki był zręczny do stolarki, wykierowałbym go na dobrego majstra i żadna krzywda by mu się nie działa. Oj, Anusiu, Anusiu, cośmy też najlepszego z tym wyjazdem zrobili? Tak, jadąc teraz na wysokim wozie, ogląda-

62