Strona:Zofia Dromlewiczowa - Płomienna obręcz.djvu/74

Ta strona została przepisana.




ROZDZIAŁ VI.

Już po miesiącu wędrówki należał Pawełek niepodzielnie do trupy cyrkowej. Już był „swoim“. Już nie mówiono o nim: „to ten chłopiec, Co się w miasteczku do nas przyłączył,” a opowiadając o nim, używano słowa: „nasz” nasz Pawełek nasz Pol.
W ciągu tego czasu chłopiec występował kilka razy. Występował w numerach łatwych, nieskomplikowanych, nie wymagających jeszcze ani wprawy, ani przytomności umysłu, a polegających raczej na pokazaniu publiczności ładnego, zręcznego chłopca.
Mimo to przed pierwszym występem Pawełek doznał prawdziwego wzruszenia i lęku.
— Nic się nie bój, nic się nie bój — powtarzała Dorotka, poprawiając przed lustrem swą błękitną sukienkę. — To najważniejsze, aby się wcale nie bać.
— Ja się nie boję — zapewniał chłopiec, lecz drżał ze wzruszenia i mimowolnego lęku.
Patrzył w lusterko i nie poznawał swej twarzy, uszminkowanej umiejętnie przez Alfreda. Alfred ukarminował mu mocno czerwoną pomadką usta, podkreślił czarnym ołówkiem oczy, wy-

70