między innymi brzozowy mostek o zachodzie słońca, kilka jasnych główek dziecięcych, poważny kogut, spoglądający wokoło siebie ze zdziwieniem.
Wszystkie te fotografje były zainicjowane przez Karolinkę, i oglądając je, Janka doznawała pewnego zawstydzenia.
— Muszę sama też wymyśleć coś takiego, — postanowiła.
Karolinka zabrała się także do rysunków Ludwika, które naogół po jakimś czasie wędrowały do kosza od śmieci.
— A jabym zatrzymała to wszystko na pamiątkę, — powiedziała Karolinka.
— Wiesz co, — poradziła po chwili, gdy Ludwik wahał się, czy należy rzeczywiście wszystkie rysunki chować na pamiątkę, — powinieneś tytuł rysunku podkreślać czerwonym ołówkiem. Zaraz będzie barwniej i porządniej wyglądało.
Ludwik uczynił tak, jak mu radziła, a gdy podkreślał nagłówki czerwonym ołówkiem, postanowił wprowadzić sam pewne inowacje. Posegregował swoje rysunki na techniczne i zwykłe; jedne popodkreślał ołówkiem czerwonym, drugie zaś zielonym. Wyglądało to teraz naprawdę porządniej i jakoś szkoda było wyrzucić.
Strona:Zofia Dromlewiczowa - Przygoda.djvu/106
Ta strona została uwierzytelniona.