uważał ten dom jakgdyby za własny. Słusznie więc spodziewał się, że jego propozycja nie wywoła żadnego zachwytu.
— Mów lepiej ty, Karolinko! — mruknął.
Dziewczynka zdziwiła się trochę, lecz zgodziła się natychmiast.
— A więc, słuchajcie, — zaczęła swą przemowę, — postanowiliśmy założyć związek, klub, stowarzyszenie, jak wolicie. Zobaczymy jak to nazwiemy. Celem naszego związku będzie Przygoda. Jesteśmy przecież wszyscy zwolennikami przygód, każda i każdy z nas chciałby przeżyć coś nadzwyczajnego. Otóż nasz związek będzie jednoczył tych wszystkich, którzy także chcą przeżyć coś nadzwyczajnego. Zrozumieliście?
— Niezupełnie.
— Dlaczego?
— Związek ma zjednoczyć, tak?
— Tak.
— Przecież my jesteśmy wszyscy razem, bez związku także.
— Jesteśmy, ale mogą się do nas przyłączyć i inni.
— Przypuśćmy, że tak, ale w czem się zmieni nasze życie?
Strona:Zofia Dromlewiczowa - Przygoda.djvu/123
Ta strona została uwierzytelniona.