Strona:Zofia Dromlewiczowa - Przygoda.djvu/124

Ta strona została uwierzytelniona.

— Będziemy dążyli do Przygody.
— Czy myślisz, że przez to zbliżymy się do nadzwyczajnych przeżyć?
— Jestem tego pewna.
— W jaki sposób?
— Nie wiem jeszcze, ale jeżeli się do czegoś dąży, wtedy to coś się zdarza.
— Dobrze, Karolinko — zbijał argumenty Karolinki bezlitośnie spokojnym głosem Ludwik — więc według twojej teorji powinno się co jakiś czas, tylko dla naszej przyjemności, zdarzyć coś nadzwyczajnego, np. powinien się dom spalić, powinni nas napaść bandyci, lub coś podobnego, po to tylko, aby członkowie naszego związku mogli przeżyć swoją przygodę.
— Ach, Boże, przecież to nie o to chodzi.
— Przygoda nie musi być koniecznie tego typu, mogą być przyjemne przygody także, — odezwał się Antoś.
— Nie wierzę, aby coś przychodziło na zawołanie.
— Przedewszystkiem niezależnie od innych rzeczy, każdy będzie obowiązany opisać, co w swojem życiu, uważał za najciekawsze przeżycie, za najciekawszą przygodę.