Jaś został przeto przyjęty do Klubu, czego domagał się gwałtownie od chwili gdy usłyszał o jego istnieniu.
Karolinka przeglądała protokuły. Pisane one były czerwonym atramentem, a pod każdym figurowały wszystkie nazwiska.
— Właściwie to jesteśmy bardzo dziecinni, że nas takie rzeczy bawią, — pomyślała przez chwilę, lecz zadowolenie było silniejsze od tej refleksji.
Odłożyła kajet na półce, na miejscu, które wybrali razem w tym celu. Przy tej czynności obsunęła się stojąca obok książka, i z hałasem upadła na podłogę.
Karolinka podniosła książkę, dziwiąc się ilości kurzu, która powstała wokoło.
— Trzeba kazać porządniej tu sprzątać, — pomyślała, — tyle kurzu na jednej książce, wprawdzie książka jest porządnie stara.
Książka rzeczywiście była stara, pisana po łacinie, bardzo dawnym drukiem, w ciężkiej ozdobnej oprawie. Stawiaiąc ją na półce, Karolinka zauważyła, że na podłodze leży jakaś karteczka. Podniosła ją. Kartka była zapisana drobnem pismem i Karolinka zaciekawiona zabrała się do czytania.
Strona:Zofia Dromlewiczowa - Przygoda.djvu/133
Ta strona została uwierzytelniona.