wizyty, Antoś nauczy go kilka wspaniałych sztuk, godnych cyklistów pierwszej klasy. Jaś odstawił rower na swoje miejsce i wszedł do gabinetu.
— Pisz, Janko! — odezwała się Karolinka uroczystym głosem.
Janka otworzyła książkę protokułów.
— Dziś rano odnalazłam tę kartkę! — powiedziała Karolinka triumfująco.
Kartka przechodziła z rąk do rąk.
— Cóż to znaczy? — zapytała Janka, — kto to napisał?
— Tego nie wiem.
— To znaczy, że posiadamy skarb! — wygłosił poważnie Jaś, a tym razem nikt mu nie zaprzeczył.
Janka uśmiechnęła się tylko z niedowierzaniem.
— To pewnie ktoś z was zrobił taki kawał! — zawołała.
Karolinka zachmurzyła się i spojrzała podejrzliwie na obydwu chłopców.
Zanim jednak zdołali powiedzieć cokolwiek na swoje usprawiedliwienie, ona sama zawołała radośnie:
— To niemożliwe!
Strona:Zofia Dromlewiczowa - Przygoda.djvu/146
Ta strona została uwierzytelniona.