— Poprostu niema czasu na kaprysy — oświadczył Ludwik, gdy Karolinka zwierzała się z tej zmiany.
— A może naprawdę przedtem czuł się niedobrze po chorobie — broniła Janka chłopca, którego bardzo polubiła i od chwili pierwszej wizyty Jasi u nich, w domu patrzyła na niego, nie jak na zepsutego, rozpieszczonego chłopca, a jak na osamotnione, osierocone dziecko.
Tak, czy inaczej, faktem jednak było, że Jaś zmienił się, jak mówił z emfazą Antoś, „na awantaż“. Wydawać się mogło, że swem dobrem zachowaniem chce uzyskać łaskę odszukania skarbu.
— Bo zobaczysz, Karolinko, że znajdziemy jakiś skarb.
— A jak myślisz, co znajdziemy?
— Tego nie wiem — rozważał głośno Jaś — rozmaite skarby znajdują ludzie.
— Klejnoty, perły, złoto. Może to będzie także jakiś cenny dokument, z którego wyniknie coś ważnego. Nap: okaże się, że nie jestem wcale twoim bratem.
— Ach, Jasiu — żartowała Karolinka i dlatego szukasz tak zawzięcie — nie chcesz być moim bratem?
— Chcę, ty jesteś moja Karolinka, tylko moja
Strona:Zofia Dromlewiczowa - Przygoda.djvu/153
Ta strona została uwierzytelniona.