Strona:Zofia Dromlewiczowa - Przygoda.djvu/170

Ta strona została uwierzytelniona.

Niewiadomo czy rozmyślania te doprowadziłyby Karolinkę do wybaczenia Antosiowi jego czynu, gdyż nagle cisza parku została przerwana donośnem wołaniem:
— Karolino! Karolinko!
Był to głos Jasia, lecz głos tak uradowany i niecierpliwy, że Karolinka zapomniała o swoim zamiarze nie odzywania się i pozostania tu w samotności, aż do późnego wieczoru i odpowiedziała natychmiast:
— Jestem tu, przy mostku.
— Karolinko! — wołał Jaś, — znalazłem ukryte drzwi, znalazłem skarb!