Jaś i ja, nikt więcej. Mamy naturalnie w domu służbę i opiekuje się nami panna Anna, ale jakoś to nie to samo. Dlatego Jaś kocha tak bardzo mnie, a ja Jasia, chociaż jest czasem nieznośny.
— A mnie się zdaje, że ton Ludwika wywarł na nim wrażenie, — powiedział Antoś.
— Możliwe, że właśnie tak należy z nim postępować, ale ja, niestety, tego nie potrafię. Wogóle to bardzo trudno dać sobie samemu ze wszystkiem radę, — poskarżyła się Karolinka, a Janka ujęła ją czule za rękę.
— Będę ci we wszystkiem pomagać, jeżeli zechcesz, — zaproponowała.
Karolinka odwzajemniła uścisk.
— Dobrze, bo czasem doprawdy nie mogę dać sobie rady, a nie chcę ojca zamęczać niepokojącemi listami. Ma wciąż swoje kłopoty.
— Ja znam pana Czarnockiego, — oświadczył Ludwik, byłem kilka razy u niego w banku, z papierami od ojca, — powiedział Ludwik.
— Znasz? — ożywiła się Karolinka. — Prawda, że jest bardzo miły?
— Bardzo miły, — potwierdził Ludwik, któremu ojciec Karolinki spodobał się i który teraz
Strona:Zofia Dromlewiczowa - Przygoda.djvu/41
Ta strona została uwierzytelniona.