Strona:Zofia Dromlewiczowa - Przygoda.djvu/89

Ta strona została uwierzytelniona.

Teraz jednak zdała sobie dokładnie sprawę z tego, że jednak istnieje pewna różnica pomiędzy publicznością na przedstawieniu amatorskiem, przygotowaną zgóry, że grają amatorzy, a publicznością prawdziwą, w prawdziwym cyrku, nawet wtedy, gdy publiczność ta składa się z mieszkańców małego miasteczka i z okolicznych chłopów, a cyrk jest tylko małym, wędrownym cyrkiem.
Przez chwilę nie widziała nic wokoło siebie. Kłaniała się machinalnie odpowiadając na oklaski, któremi ją przyjęto.
— A co będzie jeżeli nie potrafię wydobyć głosu? — pomyślała z przerażeniem.
Przez chwilę wydawało jej się, że nie będzie mogła zaśpiewać, że będzie musiała cofnąć się ze wstydem, słysząc wokoło siebie drwiący śmiech, lub gwizdanie.
Wtedy jednak spostrzegła wzrok Ludwika, który siedział między publicznością i teraz mrugnął do niej porozumiewawczo.
Karolinka uśmiechnęła się do niego i jakoś poczuła nowy dopływ odwagi.
Stanęła na środku i gdy wokoło zaległa cisza, drżącym zpoczątku, a potem coraz pewniejszym głosem zaśpiewała: