Strona:Zofia Dromlewiczowa - Rycerze przestworzy.djvu/103

Ta strona została przepisana.

glerów w cyrku. Uważała poprostu, że jest to sztuka, którą dany człowiek musi dobrze wykonać a jeżeli się coś nie udawało okazywała jawnie swe niezadowolenie.
— To oburzające.
— Naturalnie! Podobno w Ameryce podczas popisów lotniczych publiczność żądała, aby lotnicy wzlatywali bez względu na pogodę i żądania swe wyjawiała w sposób bezapelacyjny, krzyczano, grożono i t. p. Podobno nawet zdarzały się wypadki strzelania do lotników, którzy wzdrygali się przed lotem w niepewną pogodę.
— To niemożliwe!.
— Ależ zapewniam cię, publiczność uważała, że lotnik, nie wznosząc się w górę, jak to było obiecane, poprostu oszukiwał ją.
Marysia patrzyła z prawdziwem oburzeniem.
— To doprawdy szkaradne.
— Na szczęście te czasy już minęły.
— Tak, teraz już wszyscy odnoszą się do lotnictwa jak należy, nawet ci co nie rozumieją w pełni znaczenia lotnictwa.
— Tak to prawda!
— Może przejdziemy się trochę?
— Dobrze.