Strona:Zofia Dromlewiczowa - Rycerze przestworzy.djvu/13

Ta strona została przepisana.

— Cudowny!
Potem umilkliśmy. Wciąż jednak nie mogłem oderwać oczu od błękitnego nieba, Samolot znikł już w oddali, a ja wciąż myślałem o tym lotniku, który tak wspaniale oderwał się od ziemi, który tak swobodnie płynął przez przestworza.
Wtedy przypomniałem sobie, że po zwycięstwie Bajana przyrzekliśmy sobie solennie, że utworzymy kółko lotnicze, że zgłębimy poważnie całą kwestję lotnictwa.
Widocznie Stefek przypomniał sobie o tem samem, gdyż zawołał.
— A widzicie, zapomnieliśmy zupełnie o naszych zamiarach.
— Nie zapomnieliśmy wcale, tylko poprostu nie było na to czasu, — odpowiedział Olek.
— Właściwie to ty nie możesz mieć nic wspólnego z lotnictwem, — powiedział trochę złośliwym tonem Stefek do Olka.
— A to dlaczego, ciekawe? — zapytał Olek z oburzeniem.
— Dlatego bo chcesz zostać poetą.
— Więc świetnie, będę poetą lotnictwa. Będę pisał o bohaterskich lotnikach, o niezwyciężonych lotni-