poprostu nadzwyczajne. Po trzecie mógłbym zacząć moje ćwiczenie woli dopiero po jego wyjeździe. Lada chwila stąd wyjedzie, a ja głupi tracę możność spędzenia z nim południa.
Usiadł z książką w ręku przy stole, lecz uczyć się nie mógł.
— Niema właściwie żadnego powodu, abym to wypełnił. Również dobrze mogę sobie postanowić co innego. Np… że nie zjem kolacji wieczorem. Będę napewno piekielnie głodny, ale już wolałbym to, niż to siedzenie teraz, gdy wiem, że mógłbym tak świetnie spędzić czas w towarzystwie Asi i Janka.
Przewrócił kilka kartek i znów zaczął intenysywnie myśleć nad tem, czy jednak nie należałoby pójść.
— Po za wszystkiem wiem przecież, że Janek chciał mi coś powiedzieć. Mieliśmy postanowić jak zorganizować tu kółko L. O. P. P. To jest chyba ważniejsze, niż taka dziecinada jak kształcenie woli.
Podniósł się.
— Tak, ale Asia będzie się napewno ze mnie śmiała — pomyślał, siadając z powrotem. Przerzucał teraz zeszyty.
— Nie umiem słówek niemieckich, — Asia mogłaby mi pomóc. Trudno muszę przecież przygotować lekcje, pójdę jedynie dlatego.
Strona:Zofia Dromlewiczowa - Siostra lotnika.djvu/116
Ta strona została uwierzytelniona.