Strona:Zofia Dromlewiczowa - Siostra lotnika.djvu/117

Ta strona została uwierzytelniona.

Zamierzał właśnie wyszukać czapkę i wyjść, gdy do pokoju weszła matka.
— Uczysz się Tomku?
— Tak, mamo.
Poczyliła się nad zeszytem
— Niemiecki — powiedziała — może ci pomóc, może nie dajesz sobie sam rady.
— Nie umiem przetłomaczyć tego zdania — powiedział Tomek niechętnie.
— Pomogę ci.
Po kwadransie niemiecki był gotów.
— Tak, teraz niema powodu iść do Asi — pomyślał Tomek — Widzę jak to trudno odzwyczaić się od czegoś.
— A jednak pójdę — postanowił po chwili — pójdę i gdy Asia się zdziwi, powiem jej że ją nabrałem, że nie miałem nigdy zamiaru ćwiczyć woli, tylko tak powiedziałem widząc, że się przejmuje rolą mentorki.
Ten pomysł wydał mu się wyśmienity. Szybko więc złożył książki, wziął ze sobą historję i wybiegł na ulicę. Skręcił w stronę mieszkania pana Jasińskiego. Nagle zatrzymał się.
Jednak Janek by tak nie postąpił — pomyślał.