Strona:Zofia Dromlewiczowa - Siostra lotnika.djvu/121

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tomku, Tomaszu — usłyszał nagle wołanie.
Tomek odwrócił się natychmiast i potem zerwał się gwałtownie. Na brzegu lasku ujrzał bowiem Asię, która biegła w jego stronę, a tuż za nią podążał Jan Mirski.
— O! — zawołał Tomek ucieszony.
— Jak to dobrze, że poszłaś tędy na spacer — powiedział po chwili.
— Przyszliśmy cię poszukać — stwierdziła Asia — Janek mówił, że popołudnie już się kończy, zresztą ćwiczenie woli polegało na tem abyś ty nie przyszedł, myśmy przecież przyjść mogli.
— Jakto, powiedziałaś mu o wszystkiem — szepnął Tomek, zamierzając się rozgniewać i mając już przygotowaną uwagę o gadulstwie dziewcząt.
— Naturalnie, pytał się przecież o ciebie?
Tomek zapomniał o gniewie.
— Pytał się o mnie? Naprawdę?
— Naturalnie, że naprawdę a nie na żarty. Bardzo mu się podobało, żeśmy wymyślili to ćwiczenie woli.
— Jaka szkoda, że przestałem pisać pamiętnik — pomyślał Tomek — mógłbym dziś zanotować: Słynny lotnik Mirski pytał dziś o mnie, pamięta mnie