Pan Jasiński rozejrzał się po klasie. Przez chwilę patrzył uważnie na zaciekawione twarze dzieci, zadowolonych z niespodziewanej rozrywki podczas lekcji. Wszystkie dzieci wpatrywały się w dziewczynkę. Nic nie uszło ich uwagi. Zauważyły przedewszystkiem, że dziewczynka musiała przyjechać skądciś, gdyż nikt jej nie znał, a w małem miasteczku znali się przecież wszyscy. Zauważono jej sukienkę w kratę, spokojnie spojrzenie jakiem obejmowała klasę, brak fartuszka szkolnego, oraz to, że nie trzymała w ręku żadnych książek, ani zeszytów.
— Dziwna jakaś dziewczynka — szepnęła Zuzia do Tomka.
— Nie, dlaczego. Mnie się właśnie podoba — odpowiedział Tomek szeptem.
Spojrzenie nauczyciela padło na niego.
— Tomku — powiedział — ty jesteś najenergiczniejszy w klasie. Zajmij się Asią. Niech Zuzia usiądzie obok Władzi, miała się i tak przesiąść od jutra, a ty Asiu usiądź obok Tomka.
— Dobrze wuju — powiedziała dziewczynka półgłosem i zbliżyła się do ławki Tomka.
— To moja siostrzenica — powiedział wyjaśniająco pan Jasiński, widząc zaciekawione spojrzenia dzieci — przyjechała dziś rano.
Strona:Zofia Dromlewiczowa - Siostra lotnika.djvu/13
Ta strona została uwierzytelniona.